środa, 1 grudnia 2010

Rewolucjonista czy Odmieniec???


„Pieprzcie się  i uczcie!”

D.A.F de Sade.

     Szeptane na ucho opowieści o czynach Markiza de Sade urosły do rozmiaru mitu, wywołując niezdrowe rumieńce. Dlaczego? Bo za jego czynami i zbrodniami kryła się rewolucyjna wizja przyszłości szczęśliwszej i mniej skrępowanej. Dlatego „odmieniec” był niebezpieczny. Jeśli brakowało realnego kozła ofiarnego wystarczyło odwołać się do wyobraźni. Bo to ona tworzyła gatunek świętujący dziś triumfalny powrót – wampira spragnionego nie krwi… lecz po porostu seksu (sic!)

Początek

„De Sade podniósł się z krzesła. Rozprostował kości, a przez jego twarz przebiegł lekki grymas. Ewidentnie markiz był nie zadowolony, z tego co zobaczył przed chwilą na ekranie komputera.  Poczuł się wielce rozczarowany. Zdjęcia, filmy, rysunki – w żadnym z nich nie znalazł  niczego nowego, czego sam już by nie próbował. No może poza drażnieniem prądem albo przypinaniem klamerek do warg sromowych. To jednak nie była kwestia pomysłu, czy kreatywności ale po prostu postęp techniki i rozwój cywilizacyjny. A na to de Sade nie miał żadnego wpływu. Stanął w oknie i omiótł swym wzrokiem budzący się do porannego życia Paryż….” 

(kiedyś dokończę to opowiadanie:) 


     Generalnie można rzec że literatura de Sade zabija…. Zabija umysł i ciało (sic!) Ale po to aby czytelnik maksymalnie zrewidował swoje poglądy a następnie odrodził się jak Feniks z popiołów z nową wizją oraz podejściem do swego życia. Markiz starał się niektórym swoim dziełom nadawać walory głęboko literackie. Tak, był perwersyjny w opisach ale też bardzo poetycki. Po co de Sade opisywał te wszystkie rzeczy? Z chęci pokazania swych przeżyć? Zszokowania ówczesnych oraz przyszłych pokoleń? Czy jedynie przedstawiał poglądy libertynizmu, który propagował i wyznawał? Był libertynem w wyrażaniu poglądów oraz w praktykach obyczajowych. Rewolucja libertyńska we Francji wybuchał za czasów  Filipa Orleańskiego, a domy publiczne  znajdowały się w Paryżu na każdej praktycznie ulicy – w nich można było za odpowiedni pieniądz zaspokoić gusta najbardziej wyrafinowanego libertyna. Libertyński styl życia objął wszystkie warstwy społeczne ówczesnej Francji. Ale od czasu do czasu potrzebny było kozioł ofiarny – w tym przypadku był to sam de Sade.


     Markiz lubował się w spisywaniu swoich doświadczeń seksualnych w najmniejszych szczegółach oddawał to w czym uczestniczył. Notował wszystkie doznania oraz przeżycia partnerek na rozmaite środki podniecające. Tylko, że w przypadku Markiza chęć poznawcza brała górę nad typowym rozpasaniem seksualnym. Chciał zgłębić istotę seksualności, która była w ówczesnych czasach marginalizowana w przestrzeni kultury i dlatego brakowało na jej temat wiedzy. Swoimi poczynaniami de Sade otworzył „puszkę Pandory”. Pokazał że namiętności są jak wodospad Niagara, i kiedy poznając prawdę o pasji, pożądaniu, rozkoszy, nie da się jej już niczym przykryć. Tama  zostaje przerwana. Co oznaczało w widzeniu namiętności przez Sade była przemoc, gwałt i śmierć. Markiz był wywrotowcem w stosunku do państwa, systemu wartości oraz religii. Przykładem może być jego książka pt. „Filozofia w buduarze”, która jest par exellence edukacyjna (sic!) Jest bardzo kontrowersyjna ale jej celem jest usuwerennienie jednostki z jej wszystkimi potrzebami. Można spokojnie stwierdzić, że de Sade realizował w pełni starożytny slogan: „Poznaj siebie!”. Czyli poznaj na chłodno co cię warunkuje biologicznie, a co jest kwestią wychowania oraz indoktrynacji. Dopiero wtedy możesz podjąć decyzję, kim chcesz być i czego chcesz – słowem „Stwórz siebie!”.


     U markiza nie ma żadnych ograniczeń. Jest tylko dążenie do tego, żeby uzyskać jak największą  indywidualną satysfakcję. Są oczywiście związane z tym konsekwencje, których kultura usiłuje uniknąć np. przemoc wobec jednostki. Ktoś kto jest podmiotem może wygrać, ktoś kto jest przedmiotem przegrywa, ale libertyn nie ma skrupułów. Ponieważ chodzi tutaj o przejaw mocy, eksperyment i konsekwencję na drodze do poznania siebie. Ostatecznie ktoś jest „katem” ktoś „ofiarą”, a podział na „Pana” i „Niewolnika” jest przewidziany przez samą naturę (sic!) Wszystkie sposoby zasypywania tego podziału na drodze mediacji są chybione. A takim sposobem jest prawo, które służy do represjonowania namiętności, ponieważ namiętność ma zawsze pierwszeństwo nad zinstytucjonalizowaną przemocą jaką jest prawo.
     Prawda jest taka, że libertyni byli lub są karceni za swoje poglądy ale My dalecy od libertynizmu – no na szczęście ja nie – mordujemy, gwałcimy, na różne sposoby czynimy innych niewolnikami – np. po przez program społeczny – tylko że dopisujemy do tego jakieś społeczne, polityczne i religijne idee. Różnica jest tak że libertyni mówią o tym w otwarty sposób. Sade również stwierdza, że w ludzkiej wielości jest wiele preferencji seksualnych, co oznacza w praktyce, że przyklejenie tej sfery do jakieś normy jest absurdem (sic!)  Przykładem może być rozwój współczesnego BDSM – czyli związanie, dyscyplina, dominacja, uległość – pokazuje to dobitnie że wielu jednostkom odpowiada rola przedmiotu. Ja się więc pytam z jakich ideowych racji mamy odrzucać takie preferencje? Markiz jest w swoich dziełach bezkompromisowy, i dużo w nich libertyńskiej egzaltacji. Jest on również promotorem witalności i nauczycielem życia. Pokazuje nam, że życie jest dramatycznym uwikłaniem w los i nie chodzi w nim o pragmatyczne urządzenie się w mieszczańskim porządku. A przeciwnie, życie jest wyzwanie i wymaga śmiałości (sic!)


     Sade był przenikliwym badaczem, wyprzedził on Freuda i cała psychopatologię seksualną. Był wyzwolicielem i rewolucja seksualna dużo mu zawdzięcza. Faktem jest że tworzył on rodzaj utopii oraz stan ciągłej permanentnej rewolucji. Prawa, jego zdaniem nie powinny zastygnąć, bo inaczej obrócą się przeciw człowiekowi – skąd my to znamy...?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz