Najpotężniejszym wrogiem człowieka okazuje się być on sam (sic!)
Dlaczego wybieramy zło? Prawdopodobnie dlatego, że dajemy się uwieść iluzjom, jakimi nas karmi, rozkoszy z nim związanej. A może dlatego, że przyjmujemy je za dobre i oceniamy jako coś możliwego do przyjęcia. W życiu bohatera następuje moment zwrotny. A film zaczyna przybierać nieoczekiwany obrót.
Z pomocą poznanego niedawno niejakiego Tylera, operatora filmowego zajmującego się dorywczo produkcją mydeł, dostrzega on nowe jakości pustawej dotąd egzystencji. Wcześniej nie wiedział, że można być człowiekiem niepokornym, że można się nie starać, nie czuć potrzeby posiadania rzeczy- że można być Tylerem: sikać w posiłki jako kelner, wklejać w kopie filmów familijnych urywki z pornografią jako operator, konstruować materiały wybuchowe jako producent mydła. I nie mieć z tego powodu wyrzutów sumienia. Tyler objawia mu się więc z czasem jako przywódca, mentor, niemalże prorok. Gdyby tylko nasz bohater wiedział, jak wiele ich łączy...
Na skutki tej niecodziennej przyjaźni nie trzeba było długo czekać. W piwnicy powstaje tajny klub, któremu 'przyjaciele' patronują. Tam sfrustrowane pokolenia mężczyzn mogą wyrzucać z siebie negatywne emocje; w sposób mniej konwencjonalny niż zwykła terapia poprzez walkę wręcz. Oprócz katowania na śmierć dozwolone jest praktycznie wszystko. Siłę napędową stanowiło uczucie satysfakcji. Poczucie bycia lepszym niż motłoch bezbarwnych metroseksualistów, niespełnionych sprzedawców opon, naukowców, nauczycieli wciąż od kogoś zależnych.
Naszym oczom ukazuje się dziwaczna hybryda składająca się z zagubionego konsumenta i przebojowego Tylera. Problem w tym, że mowa tu nie o zespoleniu umysłów, ale o rozdwojeniu jaźni. W efekcie, dopiero pod koniec filmu zauważamy, że Tyler to nie tylko wytwór fantazji, ale i integralna część osobowości bohatera będąca odpowiedzią na chorą rzeczywistość, wyrazem braku jej akceptacji.
Krwawe zmagania z członkami 'Podziemnego kręgu' Przede wszystkim dają mu to, czego on nigdy nie posiadał, a za czym przez szereg lat podświadomie tęsknił: Władzę, Wolność, Poczucie spełnienia, Sens. Paradoksalnie walka przywraca mu spokój i zdrowie: przestaje cierpieć na bezsenność, przestaje fundować skołatanej duszy terapię na spotkaniach dla rekonwalescentów. Powodem tej alteracji znaczeń jest chorobą duszy wojownika. A chora dusza projektuje chorą rzeczywistość.
W obrazie Finchera spotykamy się z deformacją wielowarstwową; deformacją totalną – ponieważ dotyczy ona wszystkiego co otacza bohatera i co mu tak bardzo zatruwa życie: społeczeństwa, odczuć, uczuć, zobowiązań i ograniczeń. W miarę posuwania się akcji dostrzegamy przyczyny tej deformacji; złamane serce czyli samotność dziecka wychowywanego bez ojca. Na naszych oczach rozgrywa się opowieść o bolesnej konfrontacji z rzeczywistością. Jej pierwszą fazą jest w miarę obiektywna analiza rzeczywistości, następnie analiza swojego wnętrza i na końcu, chęć deformacji rzeczywistości czyli stworzę coś nowego, będę wolny, choć wolnym być tu nie sposób, chcę być kimś innym, choć jest to niemożliwe. Tego co rozpoczął Tyler a co skończył Jack nie potrafię jednak nazwać zmianą.
Walka Jacka z jego przywiązaniem do rzeczywistości materialnej, walka przeciwko wytworom społeczeństwa: komercjalizacji życia czyniącej ludzkie istnienie plastikowym, pozbawionym sensu. A przecież to walka z wiatrakami, w końcowej fazie siejąca bardziej spustoszenie, granicząca z terrorem. Najpotężniejszym wrogiem człowieka okazuje się być on sam.
Zmiana władzy jest momentem przemiany, która domaga się, żeby towarzyszył jej właśnie taki wyrazisty rytuał przejścia od tego, co stare, do tego , co nowe. I to wszystko zapewnia członkom podziemnego klubu Tyler. Tu możesz robić prawie wszystko co zechcesz, mówi im, tu nie ma klarownych reguł, stresu, tu stajesz się wolny. Tu stajesz się panem siebie samego. Całkowite zaprzeczenie zastanej rzeczywistości….
Tyler – postać dość dobrze mi znana z autopsji - nieograniczony odgórnie ustalonymi zasadami, wartościami, pewny siebie, do granic wyluzowany - postać niezwykle przerysowana, która także nie potrafi żyć. Przepełniony wielkimi teoriami, wygłaszający trafne sformułowania i potrafiący decydować za innych, sam funkcjonuje poza życiem.
Każdy starcie z tym dziełem zakończy się w inny sposób, ale na pewno czas poświęcony na jego obejrzenie nie będzie czasem straconym. „Jesteśmy średnimi dziećmi historii. Nie mamy celu ani miejsca. Nie mamy Wielkiej Wojny, Wielkiej Depresji. Naszą wielką wojną jest wojna duchowa. Naszą wielką depresją jest życie. Zostaliśmy wychowani w duchu telewizji, wierząc, że pewnego dnia będziemy milionerami, bogami ekranu. Ale tak się nie stanie. Powoli to do nas dociera...”. A co się stanie kiedy to sobie uświadomimy? To jedno z pytań, jakie stawia film, odsłaniając przy tym jeden z wariantów odpowiedzi…
Nie jesteś samochodem, którym jeździsz, nie jesteś zawartością swojego portfela. Jesteś roztańczonym pyłem tego świata (sic!)