czwartek, 16 grudnia 2010

120 Dni Sodomy...


„Zaszczyt przełamywania ograniczeń głupoty i ignorancji 
należeć może tylko do geniusza!”
D.A.F. de Sade

     Czy spotkałeś się kiedykolwiek z literackim dziełem do granic możliwości przesyconym pornografią, przemocą i opisem wszystkich dewiacji seksualnych? Czy widziałeś gdzieś tak szczegółowo zobrazowane występki przeciw jednostce ludzkiej, że musiałeś przerwać lekturę i odetchnąć świeżym powietrzem, aby nie doprowadzić żołądka do zwrotu treści? Być może kiedyś tam natchnąłeś się na makabryczne opisy zbrodni oraz towarzyszące im zboczenia, aczkolwiek pragnę Cię zapewnić, iż „Sto dwadzieścia dni Sodomy, czyli szkoła libertynizmu” to książka jedyna w swoim rodzaju – kilkaset stron tekstu, które na całe życie pozostawią w Twoim umyśle ślad, a którego nigdy nie zdołasz zatrzeć…


    „Sto dwadzieścia dni Sodomy” składa się z obszernego wprowadzenia oraz czterech części mających postać dziennika obejmującego sto dwadzieścia dni pobytu kompanii w upiornym zamku. Każdy miesiąc oddany jest dyspozycji jednej z prostytutek-narratorek, której zadaniem jest opowiedzenie stu pięćdziesięciu interesujących historii z własnego życia, co daje razem sześćset „rozmaitych dań”, „mających zaspokoić apetyt” czytelnika i czterech libertynów, którzy – gdy jakiś epizod szczególnie przypadnie im do gustu – natychmiast oddają się jego realizacji….


     Każdy człowiek ma jakieś pragnienia wewnętrzne tylko różne normy społeczne czy moralne powodują ich zatrzymanie na poziomie myśli, rozwinięcie blokad w sobie determinuje to jak te myśli się rozwiną:  czy w niemożność jego spełnienia, czy obrzydzenia i potępienia własnego ego czy może puszczenia w niepamięć ale zazwyczaj nie ma pola do skonfrontowania się z nimi. 120 Dni Sodomy, czy literackie czy filmowe jest świetnym polem konfrontacji, wiadomo że większość to odrzuciła i właśnie ci są najniebezpieczniejsi wg Pasoliniego bo oni się buntują przeciw temu, to zwierciadło sprawia, że mają wybór potępienia swego ego albo odrzucenia tych perwersji i potępienia ich. Zazwyczaj człowiek uparty gdy widzi drugą upartą osobę zaczyna w nerwach ją krytykować i odrzucać,  a więc co by było gdyby nie nabyte blokady?  Ale to już jest dyskusja znowuż inna a mianowicie o tym czy człowiek jest z natury dobry czy zły…


     Sto dwadzieścia dni Sodomy, czyli szkoła libertynizmu to dzieło, które zaczyna się jak powieść historyczna, by zainscenizować strukturę teatralną, przekształcające się w dialog filozoficzny, by zakończyć się jako odliczanie zmasakrowanych i tych, co przeżyli. To książka, która zaczyna się z całą pompą powieści historycznej, by pójść do lakoniczności zwykłego opowiadania. A kto pytając o człowieka, chce dotrzeć do samych podstaw, lektura Sade’a nie tylko godna jest polecenia, ale absolutnie konieczna. Wreszcie jeśli pragniecie pogłębić swoją wiedzę na temat chorób ludzkiego umysłu, poczuć ciarki na plecach i spaczyć swój umysł, to „Sto dwadzieścia dni Sodomy” to lektura właśnie dla Was (sic!)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz