Wielu uważa, że ludzie tworzą związki z pobudek czysto egoistycznych. Z takich samych powodów tych związków nie tworzą, więc singiel to nie osoba zagubiona i „skrzywiona” emocjonalnie, ale nierzadko silna i twardo stawiająca na swoim (sic!)
Wyobraź sobie, że mieszkasz sam. Jesteś panem własnego czasu, pracujesz dla siebie, jesz co masz ochotę, sprzątasz niewiele, nie uczestniczysz w domowych kłótniach, dowolnie planujesz weekendy, nikt nie zerka na twoje konto. Myślisz innymi kategoriami: kino wybierasz dla siebie, wyjeżdżasz, gdzie dusza poniesie, a w niedzielę możesz spać do południa. Możesz budzić się z kim tylko masz ochotę i dodatkowo zakupić sportowy trzydrzwiowy samochód. Paryż, Moskwa, Mediolan – dziś tu, jutro tam. Co jeszcze? Nie masz teściowej. Rodzina nie rysuje się jako wizja bliskiej czy dalekiej przyszłości. O dzieciach nie myślisz – to abstrakcja odległa niczym najdalsze górskie szczyty. Jedyne czego ci tylko brakuje, to ta druga osoba. Pozostaje pytanie, czy oby na pewno „tylko” i bez wątpienia „brakuje”?
Gdy na językach niemrawo pojawia się singiel, natychmiast zaczyna towarzyszyć mu jakiś kuriozalny stereotyp dziwaka, pijaka, sadysty, dziwkarza, pracoholika i wreszcie owładniętego zaburzeniami emocjonalnymi geja. Bo jak człowiek może być sam? Ano może. I chce.
Singiel nierzadko wzbudza skrajne emocje. Mężczyźni patrzą dwojako: z jednej strony z podziwem obserwują nieustatkowane frywolne życie z rotacją w sferze pięknych kobiet, z drugiej zaś gdy o tym pomyślą, głaszczą mankiety koszuli uprasowanej nienagannie przez ukochaną małżonkę. Niby zamieniłby się z kolegą, ale jednak niekoniecznie. Z kobietami jest zgoła odmiennie, te widzą w samotnym z wyboru mężczyźnie, potencjalne źródło wielu ciekawych cech osobowości (sic!) Pragną je poznać, co panowie skrzętnie wykorzystują i cała ciekawość ma swój finał w łóżku.
Wielu uważa, że ludzie tworzą związki z pobudek czysto egoistycznych. Z takich samych powodów tych związków nie tworzą, więc singiel to nie osoba zagubiona i „skrzywiona” emocjonalnie, ale nierzadko silna i twardo stawiająca na swoim. Nie boi się wyzwań, często skoncentrowany jest tak egocentrycznie, że spędzając dużo czasu w samotności, staje w opozycji do siebie samego (sic!) To zaś pozwala głębiej poznawać swoją własną osobowość.
Recepta na to, aby pretendować do miana „singla”, a później „szczęśliwego singla”, nie jest wcale prosta. Zważywszy, że „samotnik”, który z różnych względów nie może znaleźć wybranki serca, nierzadko bywa bezpodstawnie i omyłkowo określany „singlem”, a ten jest nim tylko i wyłącznie z własnej nieprzymuszonej woli.
Gdzieś z otchłani wyjawia się obraz statystycznego „szczęśliwego singla”. Najczęściej jest to osoba o określonych cechach charakteru. Opisać je nie sposób, bo różnorodność i miszmasz cech tworzą obraz zmącony, ale wyraźny.
Singiel musi myśleć jednoosobowo. W danym momencie podejmuje decyzje, które mają wpływ głównie na jego życie i przyszłość. Pozbawiony ciężaru gatunkowego (żona, dzieci, partner), widzi jasne korzyści dla własnej osoby. Kiedy już doceni taką sytuację, potraktuje swój wybór jako jedyny prawidłowy. Pozostanie status quo i duża oporność na ewentualne zmiany. Chyba, że przeskoczy z jednego szczęścia w drugie i da jednak ustrzelić się strzałom niestrudzonego Amora, wpadając w sidła samotnej niewiasty. Ale to już piłeczka po stronie kobiet, a jakże...
Na podstawie: B&H
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz